Zamknij

Balaton, rower i urzekające wschody słońca

12:08, 10.12.2023 . Aktualizacja: 15:44, 02.02.2024
Skomentuj fot. archiwum autora fot. archiwum autora

Wyprawa nad węgierski Balaton, to pomysł który zakiełkował w naszych głowach już w 2020 roku. Niestety, jak wiele innych planów, i ten pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Na realizację naszych marzeń musieliśmy więc poczekać do września 2023 r. Plan był prosty - tydzień spędzony na campingu w namiocie, blisko natury i z dala od zgiełku codziennego życia. Dlaczego Balaton? Bo to miejsce, które słynie nie tylko ze swojego malowniczego otoczenia, ale także z doskonałych warunków dla miłośników dwóch kółek. 

Wyruszyliśmy z domu w sobotę 2 września, około godzi- ny 5 rano. Do pokonania trasa 535 km. Droga wiodła przez Żywiec, Żilinę, gdzie wjechaliśmy na autostradę, Trenczyn, dalej obwodnicą Bratysławy, Gyor. Około godziny 13.30, po 2 przerwach na kawę i małą przegryzkę, dojechaliśmy do  celu naszej podróży miasteczka Balatongyorok, a konkretnie na Camping Carina.

Miejsce wybraliśmy spośród kilkudziesięciu campingów usytuowanych nad Balatonem, kierując się dobrymi opiniami gości i bliskością jeziora. Natychmiast po załatwieniu formalności meldunkowych i wybraniu miejsca pod namiot przystąpiliśmy do rozbijania obozowiska. Namiot kupiony w Decathlonie rozbiliśmy w 15 minut. Jego konstrukcja opiera się na 3 pompowanych pompką łukach. Całość przytwierdza się do podłoża tradycyjnymi „śledziami”. Namiot nie był wprawdzie tani, kosztował 1268 zł, lecz inwestycja częściowo zwróciła się po tygodniowym pobycie nad Bala-tonem, ale o tym za chwilę. Dopełnieniem sprzętu był jeszcze materac samopompujący za 750 zł, kuchenka gazowa z 4 cartridgami za 99 zł 
i stolik z 2 krzesełkami.

Po rozbiciu obozu czas na  pierwszy rowerowy wypad. Wybór pada na pobliskie, urocze miasteczko Keszthely. Ścieżka rowerowa biegnie tuż obok naszego campingu. Jest piękna sobota, na trasie dużo rowerzystów, całe rodziny z własną, skoczną węgierską muzyką. W miasteczku trafiamy na Festiwal Kataryniarzy, których na deptaku biegnącym do Pałacu Festeticsów jest kilkudziesięciu. Dźwięki kata-rynek mieszają się razem  powodując niezłą kakofonię.

Zwiedzamy dziedziniec oraz otoczenie zamku, który jest czwartym tego typu obiektem na Węgrzech. Wieczorem miłe chwile przy lampce białego węgierskiego wina, jest ciepły wrześniowy wieczór około 22 stopnie. Robimy też campingowy rekonesans, chcąc poznać  naszych „sąsiadów”. Najwięcej, poza Węgrami, jest turystów z Niemiec, Austrii, są też Włosi Szwajcarzy, Anglicy, Czesi i Słowacy. Jest też kilka samochodów z polski-mi numerami. Turyści w większości przyjechali camperami, z przyczepami campingowymi lub, jak my, z namiotami. Część mieszka w mobilhomach, których na campingu jest około 30.

Rankiem, zaraz po śniadaniu wyruszamy na pierwszą dłuższą wycieczkę rowerową. Podjeżdżamy naszym samochodem do miasteczka Badacsonytomaj i stąd ruszamy do oddalonej o około 60 km miejscowości Tihany. Chcemy zobaczyć Opactwo Benedyktynów z pięknym wybudowanym w XVII w. klasztorem oraz obejrzeć znak firmowy półwyspu - pola lawendy. Trasa rowerowa jest bardzo piękna, ale męcząca z uwagi na fakt, że pod koniec pnie się mocno w górę. Zmęczeni, ale szczęśliwi dojeżdżamy do celu. Kościół w Tihany wzniesiony w latach 1719-1754 jest jednym z najpiękniejszych przykładów baroku na Węgrzech. 

W drodze powrotnej zwiedzamy pola lawendy które jednak nie prezentują się tak kolorowo jak w czerwcu, kiedy są w porze kwitnienia. Po dniu przerwy który przeznaczamy na odpoczynek na miejscowej plaży w Balatongyorok. W planach jeszcze trzy rowerowe eskapady. Najdłuższą z nich liczącą 72 kilometry odbyliśmy na trasie z Fonyod do Zamardi. To właśnie z Zamardi do Szantod na Półwyspie Tihany pływają regularnie promy pasażersko-towarowe. W tym miejscu Balaton jest najwęższy i mierzy 1400 metrów. Odwiedzamy jeszcze niewielkie ale bardzo znane miasteczko Heviz. To tutaj znajduje się jedyne takie w Europie termalne jezioro głębokie na 38 m. Wody jeziora w Heviz zawierają siarkę i są wykorzystywane w leczeniu chorób żołądka i układu trawiennego.
Latem temperatura wody w jeziorze wynosi 35 stopni. 

Wody nie są wskazane dla dzieci. Latem powierzchnię jeziora zdobi dywan nenufarów które pomysłowi Węgrzy sprowadzili z Indii. Kiedy przyjechaliśmy około południa do Heviz, słupek rtęci przekroczył 33 stopnie i dlatego zrezygnowaliśmy z kąpieli. 

A oto kilka praktycznych wskazówek z naszej jesiennej eskapady.
Za 7 dniowy pobyt pod namiotem, na pięknym Campingu Carina zapłaciliśmy 50 000 forintów, co w przeliczeniu daje kwotę 600 zł.  Korzystając ze stacjonarnego mobil-homu za tygodniowy pobyt zapłacilibyśmy dwa razy więcej i to jest właśnie ta pierwsza oszczędność, dzięki której nasz nowo zakupiony sprzęt turystyczny zaczął się spłacać! 

Jadąc na Węgry trzeba pamiętać o winietach na autostradę. Kupiliśmy je przez internet. Ta na Słowację kosztowała 12 euro, na Węgry 5500 forintów tj. około 65 złotych. Ceny żywności nieco wyższe niż ceny w Polsce. Benzyna dla obcokrajowców około 7 zł. Dla obywateli Węgier jest tańsza i kosztuje około 5,80 zł. Podczas pobytu na campingu  śniadania robiliśmy we własnym zakresie, zaopatrując się w miejscowym  sklepiku. Wieczorem chodziliśmy na obiadokolację do pobliskich restauracji. Wypasione danie z piwem lub karafką dobrego węgierskiego wina kosztowało około 50 złotych od osoby. 

Na rowerach przez ten tydzień zrobiliśmy 242 km. Niektóre trasy, które szczególnie nam się podobały, przejechaliśmy po dwa razy. 
Nie przejechaliśmy jeszcze górzystego odcinka od Zamardi przez Siofok, Balatonfured. Trasę tę, mam nadzieję, przejedziemy następnym razem. Na Węgrzech czuliśmy się bardzo swobodnie, mieszkań-cy odnoszą się do turystów bardzo przyjaźnie. 

Zdecydowanie lepiej podczas wyjazdu na Węgry posługiwać się językiem niemieckim, ale nasz angielski na podstawowym poziomie też wystarczył.
Balaton, który Węgrzy dum-nie nazywają Węgierskim morzem, nie jest głęboki (4 metry), ale właśnie to sprawia, że w sezonie letnim jezioro szybko się nagrzewa i temperatura wody waha się od 27 do ponad 30 stopni. Ponieważ dno jest piaszczyste, woda nie jest krystalicznie czysta, lecz jak wskazują badania, całkowicie pozbawiona zanieczyszczeń, a tym samym bezpieczna dla człowieka.

Planujemy odwiedzić to urokliwe miejsce w przyszłym roku w czerwcu, kiedy lawendowe pola nabiorą kolorów, a cudowny aromat uwielbianej przeze mnie lawendy, będzie niósł się na wiele kilometrów. Może uda się także zwiedzić tutejsze winnice i poznać tajniki uprawy winorośli?
Na Węgry wróciliśmy po ponad 30 latach, pierwszy raz byliśmy tu z dziećmi na basenach termalnych w Eger. Dobrze pamiętam ten wyjazd 
i wrażenie, jakie zrobiły na mnie sklepy pełne zachodnich towarów. W Polsce było wtedy zdecydowanie gorzej. Obecnie role się nieco odwróciły.

W mojej ocenie Węgry stały się krajem dużych kontrastów i widać to dobrze na węgierskich ulicach, gdzie oprócz luksusowych limuzyn i suvów, widać bardzo dużo starych samochodów pamiętających czasy Honeckera, Gustawa Husaka i Edwarda Gierka. Nie lepiej jest w sklepach spożywczych, gdzie wybór towarów wydaje się być znacznie skromniejszy niż w polskich sklepach. Podczas pobytu nad Balatonem zachwyciły mnie dwie rzeczy. Dziesiątki kilometrów bardzo mądrze zaprojektowanych i całkowicie bezpiecznych ścieżek rowerowych oraz... urzekające wschody słońca - poezja barw i kolorów, które zapamiętam do końca życia. Jedno jest pewne, nie była to nasza ostatnia wyprawa na Węgry. 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%